fbpx
Scroll Top
Opowieść Osiągnięć i Nadziei
To wyjątkowy projekt, realizowany przez Fundację MOŻESZ, w którym pokazujemy, że osoby z niepełnosprawnościami mogą być aktywne, samodzielne i osiągać znaczące sukcesy w życiu osobistym oraz zawodowym.

Poznaj bohaterów projektu, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami, pasjami i osiągnięciami. Razem z nimi zrywamy ze stereotypowymi wyobrażeniami i promujemy równość szans, a także zachęcamy do akceptacji oraz włączenia osób z niepełnosprawnościami w różne dziedziny życia społecznego.
Obejrzyj spoty społeczne
Posłuchaj podcastów
Przeczytaj wywiady
Inspiruj się, poszerzaj horyzonty i odkrywaj

Projekt jest finansowany ze środków PFRON przekazanych za pośrednictwem Województwa Zachodniopomorskiego.

Typ na wózku – i nie tylko!
Dawid Wojton

Młodość to czas na zbudowanie fundamentów pod swoją przyszłość, na przyjemne podróże z przyjaciółmi, na naukę i zakochanie się. Ale koleje losu w okamgnieniu mogą wywrócić całe życie do góry nogami. Czy można w jednej chwili zmienić wszystkie plany i porzucić marzenia? Przykład Dawida potwierdza, że ​​determinacja i wytrwałość doskonale pomagają w pokonywaniu wszelkich trudności.

Ludzie chodzący nie myślą o tym, czy mogą wejść na diabelski młyn lub zejść po schodach, ja muszę to kalkulować. Staram się jednak wychodzić poza schemat i kiedy nadarza się okazja na spontaniczną akcję, korzystam z niej. To jest moja ucieczka od rutyny.

Dawidzie, opowiedz, jakie było Twoje życie przed wypadkiem.
Żyłem jak większość młodych ludzi – byłem zdrowym chłopakiem, pełnym energii i planów. Uwielbiałem jeździć samochodem, tańczyć, spędzać czas z przyjaciółmi. Miałem przed sobą jasny cel: skończyć technikum, zdać maturę, a potem iść na studia. Żyłem aktywnie, czas płynął beztrosko. Wszystko zmieniło się pewnego dnia nad jeziorem. Wybrałem się tam z kolegami i postanowiłem skoczyć do wody. Kiedy otworzyłem oczy, widziałem tylko piasek, jakby już blisko brzegu. Jednak szybko zorientowałem się, że jestem na dnie i nie mogę się ruszyć. Próbowałem się ratować, ale okazało się, że nie mam kontroli nad swoim ciałem.

To musiał być przerażający moment. Co wydarzyło się później?
Gdy wyciągnęli mnie na brzeg, okazało się, że nie mogę ruszać ani rękami, ani nogami. W szpitalu po operacji wiedziałem już, że moje życie się zmieniło na zawsze. Nie chciałem jednak tracić czasu i zaraz po odzyskaniu przytomności zacząłem ćwiczenia: próbowałem ruszyć ręką, pracowałem nad sobą. To był proces, który wymagał ogromnej determinacji. Wiedziałem, że czeka mnie długa droga, pełna wyzwań, ale postanowiłem się nie poddawać.

Co było dla Ciebie największym wyzwaniem po wypadku?
Że nie mogę tańczyć, jak dawniej. Żart, oczywiście. Na początku ciężko było mi pogodzić się z tym, że już nie będę mógł robić wielu rzeczy, które kiedyś uwielbiałem, jak jazda samochodem czy taniec. Największym wyzwaniem okazało się jednak znalezienie nowej drogi życiowej, która zapewni mi samodzielność finansową. Wiedziałem, że będę potrzebować pomocy innych w codziennym funkcjonowaniu, co nie było łatwe do zaakceptowania. Musiałem zmienić sposób, w jaki myślałem o sobie – z osoby, która nie potrzebowała wsparcia, stałem się osobą, dla której pomoc stała się niezbędna. Musiałem dostosować swoje plany zawodowe i życiowe do nowych możliwości.

Jak wyglądał Twój powrót do domu i codzienne życie po wypadku?
Wróciłem do domu we wrześniu, nadal będąc w technikum. Napisałem maturę razem z rocznikiem, nie chcąc zostawać w tyle. Od razu zacząłem też studia. Na zajęciach nie mogłem się w pełni poruszać, a każdy ruch był dla mnie wyzwaniem. Na przykład podczas ćwiczeń na materacu, kiedy zaczynałem lecieć do tyłu, nie mogłem się zatrzymać – po prostu upadałem na plecy. To wtedy zapaliła się w mojej głowie lampka, że muszę nauczyć się radzić sobie inaczej. Powoli zaczynałem zdobywać nowe umiejętności.

Czy masz czasami negatywne emocje związane z ograniczeniami?
Tak, czasem czuję frustrację. Brak możliwości spontanicznego działania jest dla mnie męczący, bo każdą aktywność muszę wcześniej zaplanować. Ludzie chodzący nie myślą o tym, czy mogą wejść na diabelski młyn lub zejść po schodach, ja muszę to kalkulować. Staram się jednak wychodzić poza schemat i kiedy nadarza się okazja na spontaniczną akcję, korzystam z niej. To jest moja ucieczka od rutyny.

Jak udało Ci się zachować pozytywne nastawienie?
Od początku wiedziałem, że ważne jest, aby wychodzić do ludzi, spotykać się i angażować w życie towarzyskie. Akademik i wszystkie te studenckie spotkania były sposobem, żeby nie zamykać się w sobie. Byłem aktywny, integracja pomagała mi przetrwać najtrudniejsze chwile, a przyjaciele zawsze byli blisko. Miałem mocną wewnętrzną motywację, żeby prowadzić życie jak najbliższe temu, co planowałem wcześniej.

Czy miałeś wsparcie rodziny lub przyjaciół, które pomagało Ci w adaptacji?
Tak, zdecydowanie. Bez ich pomocy nie udałoby mi się dojść do tego miejsca, gdzie jestem teraz. Szczególnie mama była zawsze przy mnie, choć po pewnym czasie chciałem już zyskać trochę niezależności. Do tego ja byłem otoczony rówieśnikami – z nimi dzieliłem zainteresowania i przeżycia. Na studiach razem realizowaliśmy plany, uczestniczyliśmy w zajęciach. To wszystko dawało mi motywację, by się nie poddawać. Moi przyjaciele ze studiów, a nawet obcy ludzie, których spotykałem, pomagali mi poruszać się po budynku, nosili mnie po schodach, gdy brakowało dostosowań. Akademia Morska nie była wtedy w pełni przystosowana, ale dzięki wsparciu przyjaciół udało się. To pokazuje, jak wielką rolę odgrywa solidarność wśród rówieśników.

Co motywuje Cię do działania na co dzień?
Mam wiele pasji, między innymi motoryzację. Zajmuję się nią dla rozrywki, a zawodowo pracuję w branży logistycznej. Zależy mi na tym, żeby w przyszłości zyskać stabilność finansową związaną z moimi zainteresowaniami. Chcę, aby to, co kocham robić, było jednocześnie moją pracą. Dzięki temu wiem, że każdy dzień jest krokiem naprzód.

Dawidzie, czy zdarzyły Ci się sytuacje dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność?
Raczej nie. Może poza drobnymi sytuacjami, kiedy ktoś zajmuje miejsce dla niepełnosprawnych albo ignoruje potrzeby osób na wózkach. Jednak na ogół staram się nie przejmować takimi sprawami. Mam wokół siebie wielu ludzi, którzy mnie wspierają, więc takie drobne trudności nie wpływają na moje nastawienie.

Teraz pytanie do żony Dawida. Kingo, jak wyglądał początek Waszej relacji?
Poznaliśmy się na treningu rugby, gdzie Dawid trenował. Byłam tam po raz pierwszy, a asystent trenera poprosił mnie o zostawienie danych kontaktowych. Dawid zadzwonił jeszcze tego samego dnia i zaprosił na spacer. Szybko się zaprzyjaźniliśmy i wszystko zaczęło układać się bardzo naturalnie. Byłam zaręczona, ale nasze spotkania z Dawidem szybko pokazały, że to on jest dla mnie najlepszym wyborem, jakiego mogłam dokonać.

Jak Twoja rodzina zareagowała na Wasz związek?
Moja mama początkowo miała obiekcje. Postawiłam jednak sprawę jasno: Dawid był moim wyborem, a brak akceptacji z jej strony mógłby doprowadzić do ograniczenia kontaktu między nami. Po dwóch miesiącach zaakceptowała naszą relację i teraz bardzo kocha Dawida – jest dla niej jak syn. Moja babcia także od razu polubiła Dawida, mówiąc, że wreszcie przyprowadziłam „normalnego chłopaka”. Teraz kiedy odwiedzamy rodzinę, babcia zawsze najpierw wita się z Dawidem, a dopiero potem ze mną. Jestem szczęśliwa, że zbudowali ze sobą tak bliską relację.

Dawidzie, co powiedziałbyś osobom, które stanęły przed podobnym wyzwaniem jak Ty po wypadku?
Najważniejsze to być szczerym wobec siebie i innych. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to trzeba o nią prosić bez wstydu. Nie ma sensu udawać, że wszystko jest w porządku, jeśli nie jest. W mediach społecznościowych można tworzyć idealne obrazy siebie, ale rzeczywistość prędzej czy później zweryfikuje prawdę. Trzeba otwarcie mówić, że jest się po wypadku, że są ograniczenia – tylko wtedy można budować autentyczne relacje.

Ten wywiad ukazuje nie tylko siłę charakteru Dawida i Kingi, ale również ich wzajemne wsparcie i ogromną determinację w radzeniu sobie z trudnościami. To opowieść o odwadze, szczerości i poszukiwaniu własnej drogi pomimo przeciwności losu.

Od początku wiedziałem, że ważne jest, aby wychodzić do ludzi, spotykać się i angażować w życie towarzyskie. Akademik i wszystkie te studenckie spotkania były sposobem, żeby nie zamykać się w sobie. Byłem aktywny, integracja pomagała mi przetrwać najtrudniejsze chwile, a przyjaciele zawsze byli blisko. Miałem mocną wewnętrzną motywację, żeby prowadzić życie jak najbliższe temu, co planowałem wcześniej.

Zobacz galerię zdjęć z projektu!

Dziękujemy za współpracę Radio SuperFM oraz redaktorowi Bartłomiejowi Czetowiczowi!

Radio SuperFM logo

Dziękujemy także za gościnę i wsparcie Morskiemu Centrum Nauki w Szczecinie, które udostępniło nam przestrzeń do nakręcenia materiału filmowego.

Morskie Centrum Nauki logo
Dowiedz się więcej o projekcie
Obejrzyj filmy, posłuchaj podcastów!

7 historii

7 bohaterów

Projekt wciąż trwa! Zapraszamy Cię do zapoznania się z pierwszymi bohaterami, którzy dzielą się swoimi historiami, by zmieniać stereotypowe wyobrażenia i promować równość szans. Każdy z nich to osoba, która pokonuje bariery i staje się inspiracją dla innych. Dowiedz się, jak radzą sobie w codziennym życiu, jakie pasje rozwijają i jak osiągają swoje cele.

Ich opowieści to nie tylko źródło motywacji, ale także szansa na lepsze zrozumienie wyzwań, z jakimi się zmagają. Razem możemy zbudować społeczeństwo, w którym każdy, niezależnie od swoich ograniczeń, ma szansę na sukces i akceptację.

Weronika Apolinarek

DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW PAŃSTWOWEGO FUNDUSZU REHABILITACJI OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH. NAZWA ZADANIA: OPOWIEŚĆ OSIĄGNIĘĆ I NADZIEI. DOFINANSOWANIE: 250 000 ZŁ, WARTOŚĆ: 250 000 ZŁ, DATA PODPISANIA UMOWY: 24 czerwca 2024